[Percy]
Promienie
słoneczne nie przebijały się przez gęste korony drzew. Stałem w zamglonym
lesie, zewsząd otoczony przez drzewa. Czułem się jakbym był jedyną żywą istotą
w przeciągu najbliższych kilku kilometrów. Nawet rośliny wydawały się martwe.
Nagle
zawiał lodowaty wiatr, a parę metrów przede mną pojawiła się postać w czerwonym
płaszczu. Była odwrócona do mnie tyłem, ale zza kaptura wystawały kręcone,
blond włosy. Z niewiadomych mi przyczyn serce zabiło mi szybciej, a po ciele
rozeszło się ciepło, rozluźniając każdy mięsień w moim ciele. Gdy wykonałem
parę kroków w kierunku dziewczyny ponownie omiótł mnie chłód. Mimo to szedłem
dalej. W momencie gdy dziewczyna znalazła się na wyciągnięcie ręki ode mnie jej
głowa lekko drgnęła. Przystanąłem ,bojąc się wykonać choćby jeden krok więcej,
żeby jej nie spłoszyć. Powoli odwracała głowę. Serce zabiło mi szybciej, a
mięśnie spięły się do granic wytrzymałości.