[Percy]
Promienie
słoneczne nie przebijały się przez gęste korony drzew. Stałem w zamglonym
lesie, zewsząd otoczony przez drzewa. Czułem się jakbym był jedyną żywą istotą
w przeciągu najbliższych kilku kilometrów. Nawet rośliny wydawały się martwe.
Nagle
zawiał lodowaty wiatr, a parę metrów przede mną pojawiła się postać w czerwonym
płaszczu. Była odwrócona do mnie tyłem, ale zza kaptura wystawały kręcone,
blond włosy. Z niewiadomych mi przyczyn serce zabiło mi szybciej, a po ciele
rozeszło się ciepło, rozluźniając każdy mięsień w moim ciele. Gdy wykonałem
parę kroków w kierunku dziewczyny ponownie omiótł mnie chłód. Mimo to szedłem
dalej. W momencie gdy dziewczyna znalazła się na wyciągnięcie ręki ode mnie jej
głowa lekko drgnęła. Przystanąłem ,bojąc się wykonać choćby jeden krok więcej,
żeby jej nie spłoszyć. Powoli odwracała głowę. Serce zabiło mi szybciej, a
mięśnie spięły się do granic wytrzymałości.
Spoglądały
na mnie dwoje dużych, szarych oczu. Usta miała rozchylone, a spojrzenie ostre,
niemal karcące. Pukle blond włosów spływały łagodnie po jej płaszczu. Była
niższa ode mnie o zaledwie parę centymetrów. Przez głowę przeleciała mi szalona
myśl. To najpiękniejsza dziewczyna jaką widziałem. Na ułamek sekundy
przymknąłem oczy, bo znikąd oślepiło mnie słońce. Dziewczyna odwróciła się ode
mnie i zaczęła iść przed siebie. Szybko złapałem ją za nadgarstek. Jej skóra
była delikatna i ciepła.
-Dokąd
idziesz?- zapytałem. Byłem ciekaw jaki ma głos.
-Albo
ty, albo ja, Percy-odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Ale jej oczy się nie
śmiały, były smutne. Zdziwił mnie fakt, że taka dziewczyna zna moje imię, ale
nic mnie to nie obchodziło. Teraz najbardziej na świecie chciałem tą dziewczynę
pocieszyć, zrobiłbym wszystko, żeby tego dokonać. Serce mi się krajało widząc
jej smutne, zatroskane oczy. Nagle coś zmąciło mi wzrok, a przez głowę
przeleciało mi tysiące obrazów. Zdołałem wychwycić pięć.
Pierwszy
z nich przedstawiał moją dziewczynę, Sam. Na tym zdjęciu wyglądała wyjątkowo.
Proste, brązowe włosy miała spięte w kok, orzechowe oczy lśniły w blasku
słońca, a sukienka na ramiączkach w pastelowych barwach powiewała na wietrze.
Poczułem uścisk w sercu na myśl, że mogłem pomyśleć o innej dziewczynie, skoro
byłem w szczęśliwym związku z nią.
Następny
obrazek to była raczej mapa. Przedstawiała zatokę Long Island i pewien obszar
był zaznaczony w czerwonym kółku.
Trzeci
był rysunek. Osoba, która go namalowała z pewnością miała talent artystyczny,
ale postać, którą wykonała można było opisać jednym słowem- dziwna. Postać była demonicznie piękną kobietę o wężowym ogonie zamiast nóg.
Kolejne
zdjęcie przedstawiało dziewczynę, którą jeszcze niedawno trzymałem za
nadgarstek. Miała pomarańczową koszulkę z napisem „CHB”, włosy miała spięte w
kucyk, a w jej dłoni spoczywała granatowa czapka bejsbolowa.
Ostatni
obrazek przedstawiał najwyżej trzynastoletnią dziewczynkę z łukiem w ręku i
kołczanem na plecach. Obok niej stał zastęp psów myśliwskich.
Te pięć
obrazów pojawiało się najczęściej, więc nie trudno było je zapamiętać. Gdy
obrazy przestały przewijać się przez moją głowę odzyskałem wzrok i
spostrzegłem, że nigdzie nie ma jasnowłosej dziewczyny. Zostałem sam w tym
martwym lesie.
Ale
zanim zacząłem panikować, obudziłem się na przednim siedzeniu samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz