4. Czułem się jak w jakimś komiksie Marvela.


[Percy]

Las był pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem po obudzeniu. Wyglądał na bardzo mroczny, przypominał mi las ze snu.
Pomyślałem o jasnowłosej dziewczynie. Zdawało mi się, że ten sen był czymś ważnym, zapowiedzią czegoś. Niestety nie miałem pojęcia czego. Wraz z myślą o blondynce przypomniałem sobie o Sam. Bardzo ją kochałem, ale zawsze wydawało mi się, że nie odwzajemnia moich uczuć, mimo że zapewniała mnie o nich tysiące razy. Nagle zdałem sobie sprawę, że umówiłem się z nią dzisiaj do kina. Będę musiał do niej zadzwonić i powiedzieć jej, że nie dam rady przyjść, bo moja mama rodzi. Chwilę wpatrywałem się w las, a potem zdałem sobie sprawę, że szpital, w którym miała rodzić moja mama, był w centrum miasta, a po drodze nie znajdowała się żaden obszar zieleni, Odwróciłem głowę w stronę Natalie i już miałem zadać pytanie, ale ona mnie wyprzedziła.

3. Red Coat


[Percy]

Promienie słoneczne nie przebijały się przez gęste korony drzew. Stałem w zamglonym lesie, zewsząd otoczony przez drzewa. Czułem się jakbym był jedyną żywą istotą w przeciągu najbliższych kilku kilometrów. Nawet rośliny wydawały się martwe.
Nagle zawiał lodowaty wiatr, a parę metrów przede mną pojawiła się postać w czerwonym płaszczu. Była odwrócona do mnie tyłem, ale zza kaptura wystawały kręcone, blond włosy. Z niewiadomych mi przyczyn serce zabiło mi szybciej, a po ciele rozeszło się ciepło, rozluźniając każdy mięsień w moim ciele. Gdy wykonałem parę kroków w kierunku dziewczyny ponownie omiótł mnie chłód. Mimo to szedłem dalej. W momencie gdy dziewczyna znalazła się na wyciągnięcie ręki ode mnie jej głowa lekko drgnęła. Przystanąłem ,bojąc się wykonać choćby jeden krok więcej, żeby jej nie spłoszyć. Powoli odwracała głowę. Serce zabiło mi szybciej, a mięśnie spięły się do granic wytrzymałości. 

2. Niebieskie babeczki nasenne


[Percy]

W ostatnim tygodniu nauki nauczyciele postanowili za wszelką cenę skończyć wszystkie podręczniki, więc lekcje były dość uciążliwe.
Nauczycielka od fizyki przeszła samą siebie. Po 45 minutach robienia ćwiczeń na poziomie klasy maturalnej, który potem zostaną ocenione, pani Stward zadała kolejne pięć stron zadań na następny dzień. Na szczęście była to już przedostatnia lekcja. Ostatni był w-f. Wuefista dał nam wolną rękę, więc postanowiliśmy zagrać w koszykówkę. Dziewczyny postanowiły zostać w sali gimnastycznej i pograć w siatkówkę.
-Ej, wziął ktoś w ogóle piłkę do kosza?- zapytał się John, mój najlepszy kumpel. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i zdaliśmy sobie sprawę, że nikt nie był tak genialny, by o tym pamiętać.
-Dobra, ja po nią skoczę- zaapelowałem się i wróciłem się do budynku szkolnego.

1. Potwory istnieją naprawdę

[Annabeth]

-Wychodzę, skarbie! Pa, dzieciaki!- zawołał Fryderyk Chase, ucałował w głowy jego dwóch synów, uśmiechnął się i wyszedł z domu.
-Do wieczora, tato!- zdążyłam powiedzieć zanim zamknęły się drzwi frontowe. Po chwili usłyszałam odgłos zapalanego silnika i pisk opon po żwirowym podjeździe. Kilka sekund stałam i wpatrywałam się w moje przyrodnie rodzeństwo, ale stwierdziłam, że nie chcę przebywać dłużej niż to konieczne w towarzystwie ich i mojej macochy.
Mimo że był poniedziałek ostatniego tygodnia czerwca i właśnie zaczynały się lekcje, nie szłam do szkoły z powodu choroby. Od soboty bolała mnie głowa, a aspiryna w żaden sposób mi nie pomagała. Mogłabym nawet zaryzykować stwierdzeniem, że wręcz pogorszyła sytuację. Przypuszczam, że nic nie straciłam, ponieważ pod koniec roku szkolnego nauczyciele totalnie nam odpuszczają i zapewne nie mogłabym wynieść z lekcji nic konstruktywnego. Bardziej pouczające byłoby już oglądanie Doktora House’a, co na początku miałam zamiar zrobić, lecz po pierwszych minutach tego serialu poczułam jakby głowa mi wybuchała.

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic