[Percy]
W
ostatnim tygodniu nauki nauczyciele postanowili za wszelką cenę skończyć
wszystkie podręczniki, więc lekcje były dość uciążliwe.
Nauczycielka
od fizyki przeszła samą siebie. Po 45 minutach robienia ćwiczeń na poziomie
klasy maturalnej, który potem zostaną ocenione, pani Stward zadała kolejne pięć
stron zadań na następny dzień. Na szczęście była to już przedostatnia lekcja.
Ostatni był w-f. Wuefista dał nam wolną rękę, więc postanowiliśmy zagrać w
koszykówkę. Dziewczyny postanowiły zostać w sali gimnastycznej i pograć w
siatkówkę.
-Ej,
wziął ktoś w ogóle piłkę do kosza?- zapytał się John, mój najlepszy kumpel.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i zdaliśmy sobie sprawę, że nikt nie był tak
genialny, by o tym pamiętać.
Kantorek
ze sprzętem sportowym znajdował się obok sali gimnastycznej. Szukając
odpowiedniej piłki nie usłyszałem wchodzącej do pomieszczenie osoby. Chwilę
później poczułem jak czyjeś zgrabne dłonie zasłaniają mi oczy.
-Zgadnij
kto to!- zawołał dziewczęcy głos zza moich pleców. To była moja dziewczyna,
Sam.
-Po
głosie stwierdzę, że to John. Mam rację?- zapytałem powstrzymując śmiech.
-Niezła
próba, skarbie. Czasem wydaje mi się, że wcale nie udajesz głupka, tylko po
prostu nim jesteś- powiedziała i zdjęła ręce z mojej twarzy. Odwróciłem się do
niej i uśmiechnąłem.
-Czego
szukasz, piękna?- zapytałem, biorąc ją za rękę.
-Szczerze,
ciebie.
-Miło
mi, że ktoś o tak nieprzeciętnej urodzie interesuje się moją skromną osobą-
udałem zdziwienie, a na jej usta wypłynął uśmiech.
-Nie
pochlebiaj tak sobie. A tak w ogóle załatwiłam nam bilety na premierę nowego
horroru na dziś wieczór… Piszesz się na to? –powiedziała, śmiejąc się.
-No
jasne, kotku. Chętnie popatrzę jak przyklejasz się do mnie ze strachu!
-Bardzo
śmieszne! Punkt dwudziesta przed naszym Starbucks’em.
-Percy,
gdzieś ty się podział?!- zawołał John, wchodząc przez drewniane drzwi do
środka.
-Zaraz
przyjdę!- zawołałem do niego.
-Do
zobaczenia, skarbie!- powiedziała Sam, lekko pocałowała mnie w usta i pobiegła
do Sali. Wziąłem pierwszą z brzegu piłkę i wróciłem do chłopaków.
Gdy
lekcja się skończyła, a wuefista kazał nam iść do szatni i się przebrać,
zauważyłem kryjącą się w cieniu szkoły postać. Nie mogłem stwierdzić płci, ale
wiedziałem, że ta postać patrzy się wyraźnie na mnie. Postanowiłem sprawdzić
kto to, lecz jak już tam doszedłem nie było tam nikogo. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem
biegiem do szatni. Przebrałem się i wyszedłem przed budynek.
Moja
mama stwierdziła, że nie jestem zbyt odpowiedzialny, żeby kupić mi samochód,
więc codziennie odbierała mnie po szkole. Mimo że była w dziewiątym miesiącu
ciąży nadal upierała się przy swoim postanowieniu, że nie da mi prowadzić
samochodu, ale prawo jazdy mam już od dwóch miesięcy.
Chwilę później
koło mnie zatrzymało się czarne, sportowe auto. Gdy opadła szyba, zobaczyłem
kobietę w średnim wieku. Brązowe włosy miała upięte w kok. Zobaczyłem, że ma na
sobie uniform z cukierni, w której pracuje moja mama.
-Cześć,
Percy! Jestem koleżanką Sally, mam na imię Natalie. Paul poprosił mnie, żebym
ciebie odebrała, ponieważ są w szpitalu- powiedziała głosem, tak słodkim, że
zrobiło mi się niedobrze.
-Już
czas?- zapytałem. Doskonale zdawałem sobie sprawę, dlaczego moja mama i mój
ojczym mogą być w szpitalu.
-Tak,
zaraz cię do nich podwiozę. Wsiadaj- otworzyłem drzwiczki i usadowiłem się na
fotelu. Natalie ruszyła i po chwili podała mi pudełko. Popatrzyłem na nią
pytającym wzrokiem.
-Och…
Twoja mama kiedyś mówiła, że macie taką jakby „tradycję”. Podobno lubisz niebieskie
jedzenie. Smacznego!
Otworzyłem
pudełko i zobaczyłem dwie babeczki i kilka ciasteczek, oczywiście wszystkie
były niebieskie. To nie było tak, że miałem jakiegoś bzika na punkcie
niebieskiego jedzenia i byłem grubasem, który ciągle je. Moja mama wymyśliła
to, kiedy była w związku z moim poprzednim ojczymem. On twierdził, że nie ma
niebieskiego jedzenia, więc mama codziennie po pracy przynosiła mi słodycze w
takim kolorze. Potem on nagle zniknął, nie pojawił się już nigdy więcej w
naszym życiu. Następnie pojawił się Paul i wzięli ślub, ale ona uparła się, że
nadal będzie mi przynosić niebieskie słodycze. Przez nią muszę chodzić na
siłownię, by nie ważyć tyle samo co wieloryb. Są jednak plusy. Dziewczyny
zaczęły się mną interesować bardziej niż zwykle, mimo że jestem w związku z Sam
od półtora roku.
Wziąłem
babeczkę i zacząłem ją jeść. Po chwili poczułem, że zapadam w błogi sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz